wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 2.

Siedziałam na łóżku płacząc i trzęsąc się z ogarniającego mnie strachu. Usłyszałam głośny trzask drzwi. O boże ! Przyszedł. Owinęłam się szczelnie kołdrą chcąc stąd po prostu zniknąć. Łzy płynęły po moich policzkach pozostawiając mokrą ścieżkę. Policzki paliły mnie żywym ogniem. Zaczęłam się pocić. Usłyszałam jego szybkie kroki kierujące się do mojego pokoju. Mocno chwyciłam za pościel aby nie podwinęła lub nie zsunęła się w jakikolwiek sposób. Drzwi otworzyły się z rozmachem i ujrzałam jego. Człowiek który zamienił moje życie w koszmar stał właśnie przede mną z cwaniackim uśmiechem na twarzy. Nic nie mogłam zrobić, nie potrafiłam się poruszyć. Po prostu leżałam ze strachem wypisanym na twarzy. Wiem że go to satysfakcjonowało, ale nie potrafiłam ukryć targających mną emocji. Podszedł do mnie i usiadł na łóżku. Zacisnęłam oczy nie chcąc widzieć jak mnie dotyka, jak mnie katuje. Dotknął mojego policzka szorstką, wielką dłonią. Przybliżył twarz do mojego ucha przez co mogłam poczuć jego straszny oddech. Przepełniony alkoholem i dymem papierosowym.
- Teraz się zabawimy skarbie. – szepnął do mojego ucha na co zadrżałam , a ponowna porcja łez wydostała się na wierzch. Mocno złapał moje nadgarstki – Nie płacz szmato ! – warknął.
Uderzył mnie w twarz na co krzyknęłam przeraźliwie. Nienawidziłam go. Gardziłam nim. Zaczęłam się wyrywać kiedy mocno objął mnie w tali przez co rzucił mnie z impetem na łóżko.

Obudziłam się zalana łzami, spocona i roztrzęsiona. To już kolejny koszmar w tym tygodniu z jego udziałem. Kiedy w końcu uda mi się o nim zapomnieć ? Przeczesałam nerwowo włosy palcami i zrzuciłam z siebie pościel. Postawiłam bose nogi na posadzce i ruszyłam do kuchni. Zapaliłam światło i podeszłam do szafki z której wyciągnęłam szklankę. Nalałam sobie wody do naczynia i wzięłam duży łyk. Zimny napój rozlał się po moim przełyku orzeźwiając mnie. Nie wiedziałam co mam teraz robić. Nie uda mi się zasnąć ponownie. Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Podciągnęłam nogi pod brodę oplatając je ramionami. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Zastanawiałam się czy o tej godzinie powinnam dzwonić do Lany. To chyba nie jest najlepszy pomysł. Nie chce jej budzić. Wystarczy że dzisiaj w pracy ja będę niewyspana.
Zapaliłam małą lampkę nocną stojącą w salonie i postanowiłam się położyć. Przez moją głowę wciąż przewijały się obrazy z dzisiejszego koszmaru. Chciałabym zapomnieć o tym co zdarzyło się niecały rok temu, ale po prostu nie potrafię. Z całych sił starałam się nie rozpłakać. Zacisnęłam mocno powieki i wtuliłam się w poduszkę. Zasnęłam.
                                               ***

Powoli otworzyłam oczy, przeciągając się. Poczułam mocny ból w plecach. Już nigdy nie będę spała na kanapie. Położyłam bose stopy na zimnej posadzce i skierowałam się do sypialni. Otworzyłam dwudrzwiową szafę i wyciągnęłam z niej najpotrzebniejsze ubrania oraz bieliznę, po czym poszłam do łazienki.  Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Naburmuszyłam się. Zaczęłam męczyć się z lekko rozmytym makijażem, po czym napuściłam gorącej wody do wanny biorąc odprężającą kąpiel. Przez cały czas myślałam czy Lana wróci dzisiaj do domu, może będzie chciała zostać jeszcze jedną noc u swojego chłopaka. Zazdrościłam jej, że znalazła kogoś kto w pełni ją akceptuję. Ja nigdy nie miałam szczęścia w miłości. Może po prostu nie potrafię kochać? Wyszłam z wanny i porządnie wytarłam swoje mokre ciało. Ubrałam się w przygotowaną wcześniej kreację. Chciałam zabrać się za zrobienie makijażu, gdy przerwał mi dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę przedpokoju i z rozmachem otworzyłam mahoniową płytę. Zdziwiłam się, kiedy dostrzegłam Lanę. Nieco zdezorientowana wpuściłam ją do środka.
-Znowu zapomniałaś kluczy?-zapytałam idąc za nią do salonu.
-Zdarzyło mi się dopiero drugi raz.- mruknęła wzdychając. Zaśmiałam się słysząc jej odpowiedz.
-Wiesz, że mamy dzisiaj razem popołudniową zmianę, prawda?-spytałam siadając obok niej na kanapie.
-Um… wiem.-szepnęła niezadowolona.- Nienawidzę popołudniowych zmian.
-Nie musisz mi tego mówić, znam cię doskonale.- zachichotałam przeczesując włosy palcami. Wstałam z kanapy przeciągając się.
-Zrobię ci kawy.-zaproponowałam, idąc w kierunku kuchni.
-Dziękuje, jesteś kochana.-odparła rozkładając się na kanapie.
Wstawiłam wodę po czym wyciągnęłam dwa kubki i wsypałam do nich kawę.
-Tęskniłaś za mną?-zapytała Lana włączając telewizor.
-Oczywiście, umierałam z tęsknoty.- zażartowałam śmiejąc się.
-Pytam na poważnie, wszystko było w porządku?-zapytała przejęta.
-Można tak powiedzieć.-mruknęłam stawiając kubki z gorącym napojem na stoliku.
-Coś się stało?-spytała ponownie, podnosząc się z miejsca biorąc kubek w dłonie.
-Wiesz, nie wyspałam się za bardzo.-wytłumaczyłam rozsiadając się wygodnie.
-Ahh… rozumiem.-powiedziała pocierając delikatnie moje plecy na co uśmiechnęłam się.
                                               ***

-Mówiłam już, że nienawidzę popołudniowej zmiany?-zapytała Lana odbierając kolejne zamówienie.
-Tak, jakoś tysiąc razy.-oznajmiłam uśmiechając się, po czym wróciłam do przygotowywania gorących napoi. Położyłam dwa parujące kubki z gorącą czekoladą na tacy i zaniosłam je odpowiednim klientom. Ta praca nie była, aż tak ciężka jak myślałam. Gdyby nie Lana nigdy nie udało by mi się zdobyć jakiejkolwiek pracy, a przecież jakoś muszę się utrzymywać. Moje myśli przerwał denerwujący dźwięk dzwonka, który rozbrzmiewał za każdym razem kiedy pojawiał się nowy klient. Odwróciłam się, spoglądając w stronę drzwi i mimowolnie się uśmiechnęłam dostrzegając wysokiego mulata. Tak jak wczoraj, miał na sobie czarne rurki i skórzaną kurtkę. Podszedł do lady z uśmiechem na ustach.
-Cześć. Czy mógłbym się dowiedzieć kiedy kończysz pracę?-zapytał, przeczesując włosy palcami.
-A mogłabym się dowiedzieć, po co ci ta informacja?-drażniłam się z nim.
-Po prostu chciałbym cię gdzieś zaprosić, maleńka.-odparł uśmiechając się cwaniacko.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.-mruknęłam przygryzając wargę.
-Ten pomysł jest idealny.-oświadczył opierając się o blat.
-Kończę o dwudziestej. Do zobaczenia Zayn.-powiedziałam krótko, po czym ignorując go wróciłam do swojej pracy. Chłopak uśmiechnął się delikatnie i wyszedł z kawiarni. 

środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 1.

Szłam wąską uliczką z czarną parasolką w ręku. Deszcz zacinał niemiłosiernie. Na chodnikach wytworzyły się sporej wielkości kałuże nie pozwalające  komukolwiek przejść.
Pogoda doskonale opisywała mój obecny nastrój. Nie czuje się najlepiej. Wszystko mnie przytłacza. W mojej głowie kłębi się tysiące negatywnych myśli. Nie potrafię ich kontrolować. Chciałabym po prostu odciąć się od tej monotonii i rutyny.
Usłyszałam warkot silnika i pisk opon. Odwróciłam się do tyłu dostrzegając mężczyznę na motorze w skurzanej kurtce, czarnych spodniach i kaskiem na głowie przez co nie mogłam ujrzeć jego twarzy. Chłopak przyśpieszył. Przejechał obok mojej osoby wjeżdżając w dużą kałuże tym samym ochlapując mnie. Wydałam z siebie głośny pisk, spoglądając na moje całkowicie przemoczone ubranie. Nieznajomy zatrzymał się i zszedł z motoru. Ściągnął kask ukazując się. Był przystojny, nawet bardzo przystojny. Miał ciemną karnację, czarne, porządnie ułożone włosy oraz niesamowite brązowe oczy w wardze i brwi można było dostrzec kolczyki. Przyglądałam mu się przez chwile mierząc go od góry do dołu.
- Przepraszam, że cię ochlapałem maleńka. – powiedział ukazując rząd niesamowicie białych zębów. – Wszystko w porządku ?
- Um… jasne, tylko jestem cała mokra. Jak ja się pokaże w pracy ? – zapytałam lekko zaniepokojona.
Chłopak stał chwilę przeczesując nerwowo włosy i przegryzając wargę. Ogarniała nas wszechobecna cisza, która nieco mnie krępowała.
- Gdzie mieszkasz ? – spytał nagle zbijając mnie z tropu.
- Mogę wiedzieć po co ci ta informacja ? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie unosząc brwi do góry. Chłopak przeczesał włosy palcami wzdychając cicho.
- Nie wierzę kurwa, że to robię.- mruknął ledwo dosłyszalnie. – Podwiozę cię do domu, przebierzesz się, a potem zawiozę cię do pracy. W końcu to wszystko moja wina.
- Nie wiem czy mogę ci zaufać, przecież cię nie znam. – odparłam zakładając ręce na biodra i przygryzając wargę.
- Jestem Zayn. Już mnie znasz. – powiedział uśmiechając się cwaniacko.
- Bella. – powiedziałam wyciągając w jego kierunku dłoń którą delikatnie uścisnął.
- To co dasz mi ten cholerny adres? – spytał kierując się w stronę motoru.
Podałam chłopakowi adres mojego zamieszkania, ponieważ nie miałam innego wyjścia. Nie chciałam się spóźnić do pracy, a w mokrych ubraniach raczej nie wypada przyjść.
Założyłam kask, który otrzymałam od brązowookiego i usiadłam na motor. Chłopak ruszył. Jechał dość szybko. Oplotłam go ramionami w pasie bojąc się upadku. Poczułam niesamowity zapach jego perfum, który wypełniał moje nozdrza. Zayn przyśpieszył przez co zaniepokoiłam się lekko. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku zostawiając po sobie mokrą ścieżkę. Nie mogę uwierzyć w to, że nadal boje się prędkości, chociaż ,mam co do tego swoje powody, i to nie byle jakie. Zacisnęłam oczy i mocniej wtuliłam się w jego ciało żałując, że przystanęłam na jego propozycję. W pewnym momencie stanęliśmy w miejscu. Otworzyłam oczy i zauważyłam przed sobą kamienice w której mieszkam. Zsiadłam z motoru ściągając kask i szybko przecierając policzki. Podałam go brunetowi, który uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Dzięki, że mnie podwiozłeś. Dalej już sobie poradzę. – powiedziałam stanowczo nie mając ochoty znowu jechać z zawrotną prędkością na motorze.
- Nie mam mowy. Powiedziałem, że odwiozę cię do pracy. – odparł przeczesując włosy palcami.
- Um… n-nie wiem czy to dobry pomysł. – wyjąkałam spuszczając głowę w dół.
- Dlaczego ? Coś jest nie tak ? – spytał podchodząc bliżej.
- Jechałeś trochę za szybko, a ja… trochę się boję. – oznajmiłam bawiąc się swoimi palcami.
- Trzeba było mi powiedzieć, do cholery. – mruknął przygryzając wargę. – Spoko postaram się jechać wolniej maleńka. – dodał puszczając oczko.
- Poczekaj tu pójdę się przebrać. – rzuciłam wbiegając na korytarz.
Ruszyłam w kierunku mojego mieszkania, gdy znalazłam się przed drzwiami od kluczyłam je i weszłam do środka. Moje mieszkanie nie należało do dużych, ponieważ nie było mnie na to stać. Zamieszkiwałam tutaj z moja przyjaciółką Laną i razem opłacaliśmy rachunki.
Poszłam do pokoju i wyciągnęłam z szafki czarne jeansy, koszulkę w paski i czarny sweterek. Przebrałam się szybko i wrzuciłam przemoczone ubrania do kosza na pranie.
Założyłam trampki i skórzaną kurtkę i skierowałam się w stronę wyjścia z mieszkania. Zamknęłam drzwi na klucz i wyszłam z kamienicy.
Przed budynkiem tak jak oczekiwałam stał Zayn. Opierał się nonszalancko o motor, czytając wiadomość i uśmiechając się do telefonu. Podeszłam do niego i chrząknęłam. Chłopak spojrzał na mnie i schował telefon do kieszeni spodni.
- Um… możemy jechać. – mruknęłam spoglądając na niego.
- Jasne słonko. Gdzie pracujesz ? – zapytał wsiadając na ten przeklęty motor.
- W Starbuck’s na Lambhet Street. – powiedziałam oschle.
- Często tam bywam, ale ciebie jeszcze tam nie widziałem. – oznajmił zasiadając na motor.
- Dopiero kilka dni temu zaczęłam pracę. – odparłam powtarzając jego ruch, po czym założyłam kask i wtuliłam się w jego ciało.
Droga powrotna minęła bardzo szybko chociaż Zayn starał się jechać wolno. Byłam mu za to wdzięczna, ponieważ nie chciałabym ponownie poczuć tego strachu. Niektórym może wydawać się dziwne to, że boje się nadmiernej prędkości, ale każdy z nas ma jakieś niedoskonałości.
Staliśmy przed Starbuck’sem w kompletnej ciszy zerkając na siebie ukradkiem.
- Um… d-dzięki, że mnie podwiozłeś. – mruknęłam uśmiechając się delikatnie. Boże jaki on był onieśmielający !
- Nie ma za co maleńka. – rzucił puszczając do mnie oczko.
- To ja już pójdę. Jeszcze raz wielkie dzięki. – powiedziałam nieśmiało odwracając się.
Weszłam do lokalu i od razu ujrzałam za ladą uśmiechniętą Lane. Podeszłam do niej przytulając się. Odwzajemniła gest oplatając mnie ramionami.
- Cześć Bella. Jak się czujesz ? – zapytała spoglądając na mnie. Każdego dnia od kąt wydarzył się ten nieszczęśliwy wypadek zadaje mi to samo pytanie.
- Cześć. W porządku. – powiedziałam szczerze uśmiechając się. – Pójdę się przebrać w ten cholerny mundurek. -  dodałam wywracając oczami.
Weszłam do szatni dla pracowników, otworzyłam swoją szafkę i wciągnęłam z niej mundurek, głupie wymogi pracownicze. Przebrałam się szybko w za krótką czarną spódniczkę, białą elegancką koszulę i przewiązałam na biodrach zielony fartuszek z logo firmy. Wyszłam z szatni i podeszłam do przyjaciółki. Dzisiaj razem mamy zmianę co bardzo mnie cieszyło. Stanęłam za ladą i odebrałam zamówienie od pierwszego klienta. 

wtorek, 17 grudnia 2013

Prolog.


W moim dotychczasowym życiu bardzo dużo się wydarzyło. Czasami się zastanawiam, czy nie zbyt wiele. Nie wszystkie te wspomnienia są radosne. W sumie to większość z nich wolałabym zapomnieć. Moje życie nigdy nie należało do łatwych, ale nie narzekam. Mogłoby być gorzej. Co ja wygaduje?! Przeżyłam prawdziwe piekło. Nikogo nie obchodziłam. Byłam traktowana jak śmieć. Nikogo za to nie winię, bo sama do tego doprowadziłam. Popełniałam liczne błędy. Ci źli ludzie dali mi doświadczenie i dobre lekcje, a najlepsi piękne wspomnienia i szczęście.  Nadal mam wiarę i nadzieję. Wiara daję mi siłę na lepsze jutro, natomiast nadzieja daję siłę by dbać o miłość.





Mam nadzieję, że prolog Wam się spodobał i będziecie odwiedzać mojego bloga i poznawać dalsze losy bohaterów.